EDI SIMČIČ
Gigant włosko-słoweńskiego pogranicza
Czasami w historii zdarza się, że, w wyniku splotu pewnych okoliczności, pewne miejsca mają szczęście do określonego typu ludzi, a ludzie określonego typu do pewnych miejsc – w ten sposób rodzą się niezwykłe, niemal niewytłumaczalne fenomeny. Pomyślmy o malarzach w renesansowej Florencji. Pisarzach w przedwojennym Paryżu. Pomyślmy o początku lat 90. i muzykach grunge w Seattle czy też, w tym samym czasie, winiarzach włosko-słoweńskiego pogranicza.
Choć nurt winiarstwa naturalnego ma swoje korzenie we Francji, w duchu paryskiego maja ‘68 i tamtejszej kontrkultury, to bez twórczego fermentu, jak opanował wspomniane pogranicze Włoch i Słowenii trzydzieści lat temu z okładem jego dzieje na pewno wyglądałyby inaczej – a już na pewno nie wzięłyby świata szturmem wina pomarańczowe, bo to tam i wtedy tak naprawdę zaczęła się ich współczesna historia. I nie mówimy tu o jednym pionierze, ale o całym ich pokoleniu: Josko Gravner, Edi Kante, Stanislao Radikon, Aleš Kristančič… No i oczywiście Edi Simčič.
Edi uprawiał niewielką winnicę już od lat 70., łącząc to hobby z pracą w państwowym winiarskim konglomeracie. Po upadku komunizmu zajął się własnym winem na poważnie, miłość do niego zaszczepiając synowi Aleksowi, który dziś odpowiada za 13,5 hektara winnic, prowadzonych w stuprocentowo naturalny sposób, oraz za – również całkowicie naturalną – winifikację. Specjalnością Simčičów, podobnie jak i całego regionu, ekspresyjne, gęste, poważne wina z odmian takich jak rebula (ribolla gialla), malvazija i friulano.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.